„Grabaż” to nie tylko ksywka
znanego polskiego artysty. To zjawisko w kulturze wychodzące daleko poza nazwy
takich formacji jak Pidżama Porno czy Strachy Na Lachy, które są jego
muzycznymi dziećmi i z którymi najbardziej jest kojarzony. To nie tylko lider takich
historycznych grup jak Lavina Cox czy Ręce Do Góry, to Muzyk pisane przez duże
M – człowiek, który dla polskiej muzyki zrobił bardzo dużo. Choć to „bardzo
dużo” nie zawsze jest doceniane i dostrzegane.
Krzysztof Grabaż Grabowski to
człowiek, który mimo wielkiego sukcesu – dziś też komercyjnego – pozostał sobą,
człowiekiem skromnym i normalnym. To człowiek, który nie kłania się celebryckim
modom i szołbiznesowym szaleństwom. Człowiek, który porusza się twardo po ziemi
wiedząc, że sukces zawdzięcza swojej pracy, uporowi i brakowi chodzenia na
skróty. To człowiek, który potrafi z wysoką gorączką wyjść na scenę, bo ma
takie poczucie obowiązku; facet, który potrafi zrezygnować z gaży i grać
koncert w Lesznie całkowicie charytatywnie, bo ma poczucie, że tak trzeba.
Grabaż to człowiek, który po
latach ciężkiej pracy może dziś z ogromną satysfakcją powiedzieć, że spełniło
się jego marzenie, by żyć muzyką i żyć z muzyki. Strachy Na Lachy i Pidżama
Porno to marki najwyższej jakości, które budował Grabaż i jego kumple, którzy
także, jak i on, pozostali ludźmi normalnymi.
Taaak, gdybym miał określić cechę
charakterystyczną Grabaża jednym słowem, byłaby to właśnie „normalność”. Miałby
Grabaż wszelkie powody popłynięcia w zarozumiałość i pychę – popularność i
sławę, pisk najładniejszych dziewczyn w mieście, zazdrość facetów, wysoką
rozpoznawalność i co tam jeszcze można sobie wyobrazić – a pozostał normalny. Każdy,
kto choć trochę poprzebywał z tym człowiekiem zapewne to potwierdzi.
Normalność Grabaża wynika z innej
cechy – albo jest jej uzupełnieniem – jaką jest bycie prawdziwym do bólu.
Grabaż jest prawdziwy zarówno wtedy, gdy śpiewa „już tylko o Polsce i o złej
miłości, złe piosenki o złym systemie”, ale i wtedy, gdy potrafi szydzić z
siebie samego wyśpiewując „Zaś Grabaż to skończony matoł / On się skończył nim
się zaczął…”.
Jest tak samo prawdziwy, gdy
deklaruje „Mieszkam w teczce tekturowej / Jak mnie otworzysz to się dowiesz /
Jak topi się w wymiotach gorzkie słowo patriota…, jak i wtedy, gdy twierdzi „Mam
fatalne maniery / Koszmarne mam zwyczaje / Lecz kiedy grają tego kraju hymn /
Ciągle jeszcze wstaję”,
Jest prawdziwie gorzki, gdy mówi
„Hej dziewczęta i hej chłopcy / Kliknąć myszką - ma się wszystko/ W sumie
jesteście mi obcy / Środkowy palec w oczy chłystkom / Nie możecie się zapalić /
Nic nie wyczytam z waszych twarzy / Może pora się obrazić? / Jesteście gorsi
niż wasi starzy”, jak prawdziwie potrafi być serdeczny, gdy śpiewa „Twoje oczy
lubią mnie i to mnie zgubi”.
Wywołuje dreszcze, gdy wykrzykuje
„Śmierć moja zwabiła wiatr w niedomknięty słoik / Potem śmierć zasiała mak –
wiatr się ukoił / Ten wiatr – on do kolan jej padł” i wywołuje wesołość, gdy
mówi „Dzisiaj wieczorem / Ten wieczór będzie nasz / Polegniemy dziś z honorem /
Bo tak zakłada plan / Podróże na chmurze / Chmura zabierze nas / Tam gdzie są
nory chmurze / Gdzie mieszka wiatru wrak”.
To jeden z niewielu poetów, który
potrafi kilkoma słowami zbudować wielki świat znaczeń, wyznań i poglądów. Wielu
już o tym pisało, nie ma więc potrzeby, by o tym rozpisywać się w tym miejscu i
w tej chwili.
Wielkość Grabaża polega na
znakomitym wyczuciu muzyki. Myślę tu nie tylko o jego znakomitych wykonaniach
„Zakazanych piosenek”, którym nadał walor niezwykłości, lekkości i świeżości oraz
o „Autorze”, z których wykonanie np. „Murów” czy „Szklanej góry” doceniają nawet
ci, którzy w zachwyty nad twórczością Grabaża nie popadają. Myślę także o
znakomitych lekcjach muzyki w audycji pn. Grabaż Wieczorową Porą w
nieistniejącej stacji Roxy. GWP to atlas muzyki świata. To jej słuchały setki,
jeśli nie tysiące, słuchaczy we wtorkowe wieczory, to dzięki niej wielu z nas
dowiedziało się o Sixto Rodriguezie, Mazzy Star, Kurcie Vile, czy Coeur de
Pirates. Dzięki Grabażowi Wieczorową Porą poznaliśmy mnóstwo polskich
wykonawców, to dzięki tej audycji zawiązało się wiele przyjaźni, które są
odnawiane poprzez wspólne koncerty, spotkania i wyjazdy.
Artystyczną wielkość Grabaża
potwierdził Paszport Polityki, a na każdym koncercie robią to setki i tysiące
fanów. Wartość Grabaża próbują bezskuteczne co jakiś czas wykorzystać politycy
próbując – przepraszam za porównanie – grzać się w jego cieple.
Jasne, są i tacy, którzy na
Grabaża potrafią narzekać, krytykować za winy i grzechy, których nie popełnił.
Wpisy takich małych ujadaczy można znaleźć w całym internecie. Krytykują go też
niekiedy ci „wielcy”, którzy jeszcze niedawno obnosili się z nim po
festiwalach, z dziś – tylko dlatego, że nie wpisał się w ich koncepcje –
próbują go deklasować.
Żadne z tych świąt – Grabaż 30. i
jego 50 urodziny – nie jest dla nich,
więc nie ma sensu poświęcać im więcej czasu.
***
Grono tych, którzy z Grabażem
przez jego 30 lat artystycznej drogi współpracowali i nadal współpracują; grono
tych, którzy zachwycali się i nadal zachwycają jego twórczością, którzy mu
towarzyszyli i nadal towarzyszą na muzycznej i życiowej drodze sięga pewnie dziesiątków
tysięcy. I stale się powiększa.
Jeśli więc wgłębicie się Państwo
w życzenia napisane, spisane, opublikowane w tym numerze, zorientujecie się, że
te kilkadziesiąt osób to zaledwie skromny ułamek tych wszystkich, którzy w dniu
urodzin mieliby Grabażowi coś ciekawego do powiedzenia.
Próbowaliśmy na początku stosować
klucz – tych, z którymi zaczynał, którzy pojawili się na kartach „Gościa”,
najbardziej aktywnych czytelników naszego magazynu. I choć żaden z kluczy
doboru autorów życzeń w tym specjalnym numerze „Cafe Sztok” nie został
zastosowany w całości, to myślę, że możemy to grono potraktować jako bardzo
reprezentatywne dla środowiska ludzi otaczających Grabaża i życzących mu
najlepiej.
Do wielu osób nie udało się
dotrzeć, były osoby, które przepraszały, że chcą życzenia w dniu urodzin
składać mu osobiście, a nie poprzez gazetę, które nie mogły z innych –
osobistych – względów przekazać życzeń poprzez Cafe Sztok. Wszystkich rozumiemy
i mam przekonanie, że zrozumie ich ten sam zainteresowany – podwójny Jubilat,
Krzysztof Grabaż Grabowski.
Jesteśmy magazynem, który pewnie
jako ostatni celebruje świętowanie Grabaża 30, czyli jego muzycznej drogi, ale
za to pierwszym, który zaczyna świętowanie Grabażowej 50. życia.
Pozwól, drogi Krzysztofie, że w
imieniu wszystkich czytelników Cafe Sztok, przyjaciół z życia realnego i tego
facebookowego, wypowiem Tobie gromkie „najlepszego!”. Panie Grabażu, bądź z
nami jak najdłużej, bo my, sekta Twoich wyznawców, jak nazwał nas Muniek, jesteśmy
z Tobą na dobre i na złe. Jesteśmy tymi, od których żądałeś braterstwa duszy.
Najlepszego!
Tekst ukazuje się też w nr 5 magazynu Cafe Sztok

|