Głowa i pół tułowia Piotra Żytnickiego
Od kilku tygodni docierają do nas pogłoski, że nasz ulubiony żurnalista z poznańskiej „Gazety Wyborczej” Piotr Żytnicki, już wkrótce przestanie pracować w Poznaniu. Kolejne wezwania i pozwy kierowane przeciwko nierzetelnemu dziennikarzowi sprawiły podobno, że wydawca gazety – AGORA S.A. zmuszona została do wynajęcia renomowanej kancelarii adwokackiej dr Marcina Wojcieszaka, której głównym zajęciem jest odpowiadanie na wpływające do wydawcy poznańskiego tabloidu, wnioski o sprostowania nieprawdziwych informacji podawanych przez tego dziennikarza.
Czy Żytnicki ma dożywotni etat w Wyborczej?
Wobec skali ujawnianych nierzetelności dziennikarza wydawca rozważać miał nawet zastosowanie najbardziej radykalnej opcji – zwolnienia nierzetelnego dziennikarza, publicznego przeproszenia wszystkich osób i podmiotów dotkniętych jego publikacjami i odcięcia się od tego co przez lata pismaczył. Prawnicy jednak twierdzą, że nie zwolniłoby to wydawcy od roszczeń odszkodowawczych, a ich skala szacowana jest na grube miliony złotych, gdyż brak właściwego nadzoru redaktorskiego nad jego publikacjami obciąża i będzie obciążał wydawcę.
W przypadku zwolnienia z pracy – i to jeszcze w trybie dyscyplinarnym – tego dziennikarza, związanego niemal nierozerwalnie z działaczami anarchistycznymi, pracodawca musiałby się liczyć z działaniami odwetowymi z jego strony. Istnieje poważna obawa, że „aktywiści” organizujący dotychczas spontaniczne manifestacje „na zlecenie” osób związanych z gazetą, mogliby teraz wystąpić przeciwko niej. Jarosław Urbański ze Związku Zawodowego Inicjatywa Pracownicza, protestowałby przeciwko łamaniu praw pracowniczych w AGORZE S.A., która jak może, tak utrudnia pracownikom zrzeszanie się w organizacjach związkowych i żądałby przywrócenia do pracy dziennikarza, który chciał założyć związek zawodowy w gazecie. Przed sądem pracy interesów Piotra Żytnickiego broniłaby natomiast zapewne wybitna prawniczka Agnieszka Rybak-Starczak, a robiłaby to pro publico bono (i to wcale nie dlatego, że Piotr Żytnicki opisywał na łamach gazety składane przez nią pozwy, żeby skłonić przeciwników do szybszego zapłacenia roszczenia), tylko dla… zasad.
Na tym by się jednak nie skończyło. Anarchiści pikietowaliby pod siedzibą AGORY S.A. – spółki giełdowej, będącej najlepszym zobrazowaniem zgniłego kapitalizmu, z którym nie należy iść na żadne kompromisy. Natomiast działaczki lokatorskie z Molgą i Czarnotą na czele ujawniłyby natychmiast, którzy prominentni dziennikarze „Gazety” kupili mieszkania w wyczyszczonych kamienicach. Teatr Ósmego Dnia zorganizowałby zaś spektakl o niezłomnym dziennikarzu, podczas przedstawienia na jednym krześle siedziałby Piotr Żytnicki i swoim zaaferowanym dyszkantem czytałby swoje odważne artykuły, a na drugim Ewa Wójciak opowiadałaby jak bardzo jest zdziwiona, że Adam Michnik, którego ojciec i brat pracowali wszak w jednej „firmie” z jej wspaniałym tatusiem, mógł zwolnić tak ideowego żurnalistę. Może nawet zakończyłaby to mocną frazą w rodzaju – „I wybrali chuja na redaktora”.
To wszystkie okoliczności musieli przeanalizować wydawcy „Gazety Wyborczej”, przez lata wszak widzieli jak „pracuje” Piotr Żytnicki, więc musieli skalkulować ryzyko związane z jego wyrzuceniem i wyszło im, że Piotr Żytnicki musi pracować w „Gazecie Wyborczej” do emerytury. To pewnie jeden z powodów ocieplenia stosunku Wyborczej do PIS-u, bo PIS zamierza obniżyć wiek emerytalny i wówczas mogliby się Piotruli pozbyć już za 35, a może nawet za 30 lat.
Znikające artykuły ?
„Gazeta Wyborcza” nie może sobie pozwolić na usunięcie Piotra Żytnickiego, więc chociaż usuwa jego teksty z domeny publicznej. Wydawca pragnie zminimalizować swoje straty związane z nierzetelnością tego dziennikarza i to właśnie jest przyczyną znikania z przestrzeni publicznej dziesiątek jeśli nie setek jego publikacji, w których szkalował kibiców poznańskiego klubu piłkarskiego Lech Poznań oraz administratorów i właścicieli kamienic, których określał mianem „czyścicieli”, „bandytów”, „oszustów”.
Okazało się że przez lata dziennikarz był całkowicie samowolny w publikowaniu treści, a przynajmniej żaden z redaktorów nie chce na siebie wziąć odpowiedzialności za to, że miał nadzór nad tym co Piotr Żytnicki umieszczał na stronach „Gazety Wyborczej”. Panikę podobno wzbudziła lektura zeznań jakie dziennikarz, złożył podczas rozprawy „czyścicieli kamienic”, w których bez żadnego zażenowania stwierdził przed sądem, że informacji które drukował w gazecie w żaden sposób nie weryfikował, pisał to co mu opowiadali ludzie nie bacząc na ich wiarygodność. Uznał bowiem, że jako dziennikarz ma prawo napisać wszystko co usłyszy na mieście.
Poszkodowani publikacjami Żytnickiego zaczynają coraz liczniej występować o sprostowania, uczynienia zadość ich wnioskom – z przyczyn formalnych – odmawia właśnie kancelaria adwokacka dr. Wojcieszaka. Co więcej wpływają już pierwsze zawiadomienia o popełnieniu przez Żytnickiego przestępstwa pomawiania, szkalowania składane przez osoby fizyczne, dotknięte jego publikacjami. Wiemy o co najmniej jednym takim przypadku, a jest on o tyle znaczący, że prokuratura odmówiła wszczęcia postępowania, powołując się bodaj na niską szkodliwość społeczną twórczości pasożytnickiego, jednak osoba pomówiona odwołała się do sądu, a sąd nakazał prokuraturze prowadzenie postepowania w sprawie Żytnickiego, motywując to bardzo dobitnie odpowiedzialnością jaka ciąży na dziennikarzu za przekazywane informacje. Wkrótce omówimy i zacytujemy szerzej to postanowienie sądowe by stało się natchnieniem dla innych, pokrzywdzonych przez tę dziennikarską hienę.
Gdzie schować Żytnickiego?
Wracając do plotek, które dochodzą do nas od ludzi związanych z „Gazetą Wyborczą”, bo plotki przecież wszystkich interesują najbardziej Podobno redaktor Wesołek dostał polecenie odsunięcia swojego czołowego dziennikarza śledczego Żytnickiego od wszystkich poważnych tematów i przeniesienie go do działu miejskiego. Dla osób które nie znają struktury gazety wyjaśniamy, że to tak jakby inspektor policji prowadzący najpoważniejsze śledztwa, został przeniesiony na stójkowego, który kieruje ruchem na skrzyżowaniu, ściga przechodniów przechodzących na czerwonym, czy emerytów, którzy nie posprzątali po swoim psie.
Pierwszy raz usłyszeliśmy o tym przed prawie dwoma tygodniami ale nie dawaliśmy temu wiary. Tymczasem informacje znajdują potwierdzenie w kolejnych publikacjach Żytnickiego na łamach „Gazety Wyborczej”. Przed dwa tygodnie temu pisał o bójce do jakiej doszło na deptaku, przed tygodniem o rowerzystce w dreadach, która jechała pod prąd ulicą jednokierunkową i została zatrzymana przez patrol policji, a przed kilkoma dniami opublikował materiał o tym, że jednemu panu ktoś nabazgrał na płocie „PEDAŁ” i „ZDRAJCA”. Podobno teraz pracuje nad materiałem o tym, że właściciele psów nie sprzątają po swoich pupilach natomiast posiadacze sportowych samochodów parkują na kopertach dla niepełnosprawnych. Czeka też na kolejną akcję czyszczenia słupów z nielegalnie umieszczonych na nich naklejek, bo to tematy dla dziennikarza miejskiego.
Uczciwi urzędnicy miejscy i mieszkańcy Poznania! Strona www.zlylokator.eu powstała właśnie dla Was! Informujcie anonimowo Złego Lokatora o patologii zżerającej nasz Poznań, o raku który toczy to miasto o łapówkach i nieprawidłowości wszelkiej maści. Dyskrecja gwarantowana. kontakt: zlylokator@gmail.com
|
uczą się od najlepszych hehe.
Obrażasz prawdziwe gazety. Zwykły brukowiec i tyle. Poza tym upada już od dawna.
Piszesz z Moskwy bolszewicka onuco?
Ty nie jesteś w stanie obrazić nikogo. Podobnie, jak nie jest w stanie obrazić nikogo żul z piwkiem leżący pod płotem. Cokolwiek by nie powiedział. Więc daruj już sobie i udaj się do specjalisty, może w końcu ktoś ci pomoże. Pisownia zamierzona.
Dobrze napisane.