
Komisja Rewizyjna Rady Miasta zapowiada, że zajmie się zbadaniem relacji (zwłaszcza finansowych) pomiędzy Urzędem Miasta Poznania (zwłaszcza Gabinetem Prezydenta) a organizacjami pozarządowymi oraz tak zwanymi społecznikami. Jednym z obszarów szczególnego zainteresowania ma być sposób rozdzielania Poznańskiego Budżetu Obywatelskiego na 2016 rok.
Naszym faworytem w rankingu projektów wartych bliższego zapoznania, które finansowane mają być z PBO 2016 są „Winnice Poznania”. Ten ciekawy pomysł polega na zasadzeniu na południowym cyplu Ostrowa Tumskiego krzaczków winorośli, które rosnąć sobie mają tam swobodnie, by służyć bezpłatnie winnymi gronami wszystkim Poznaniakom. Właściwie ten jednozdaniowy opis wystarczyłby, żeby wybuchnąć śmiechem, śmiech jednak nie może być pusty, bo na ten absurdalny pomysł pójść ma 500.000 zł z budżetu naszego miasta. I tu robi się ciekawie.
Poznań był jednym z pierwszych miast, jakie zaczęły organizować konkursy na projekty organizowane w ramach budżetu obywatelskiego. W ostatnich latach pomiędzy organizacje społeczne rozdzielano kwotę 5 milionów złotych. Po objęciu władzy przez Jacka Jaśkowiaka budżet obywatelski zwiększony został trzykrotnie do 15 milionów złotych, zmieniono także zasady rozdziału tych pieniędzy w taki sposób, że 5 milionów trafić miało na realizację projektów ogólnomiejskich, zaś 10 milionów na realizację projektów dzielnicowych (po 2 miliony na każdą z 5 poznańskich dzielnic).
Budziło to od początku liczne kontrowersje, bowiem dzielnice naszego miasta różnią się bardzo obszarem i zaludnieniem, a w PBO 2016 maleńkiej Wildzie przyznano taki sam budżet jak ogromnej dzielnicy Staremu Miasto (ciągnącej się po Piątkowo i Morasko), czy Nowemu Miastu (obejmującemu niemal całą prawobrzeżną część Poznania). Pojawiały się głosy, że taka konstrukcja PBO 2016, wyraźnie faworyzująca Wildę wynikała z faktu, że odpowiadająca za PBO, zastępczyni szefa Gabinetu Prezydenta jest radną z Wildy i aktywistką miejską z tej dzielnicy, a jej partner składał wnioski o wybiegi dla psów w ramach PBO 2016. Tym zajmują się inni więc innym to zostawiamy.
Nie chcemy też wnikać w sposób oceny i dopuszczenia kilkuset wniosków, które trafiły pod głosowanie, mimo że wiele z nich nie powinno zostać do niego dopuszczonych. Absurdalny wydaje nam się na przykład pomysł, że głosowano nad projektem opracowania zmiany koncepcji ruchu ulicznego przy Osiedlu pod Lipami, bo to zadanie własne ZDM i w gruncie rzeczy nikt poza ZDM nie zna wszystkich uwarunkowań i nie ma możliwości wykonać takiego zadania prawidłowo. Idąc takim tropem, można by za chwilę cały budżet Poznania zamienić na budżet obywatelski i ludzie głosowaliby, na co w danym roku wydane zostaną miejskie pieniądze. Spowodowałoby to niewątpliwie ogromne oszczędności, bo kategoria „pensje urzędników” nie zyskałaby wielu głosów. Ale my nie o tym.
„Winnice Poznania” to pomysł, który powinien zostać odrzucony w przebiegach, a tymczasem został dopuszczony do głosowania i zyskał wymaganą ilość głosów podczas głosowania nad PBO 2016 i dzięki temu kwota 500.000 złotych z budżetu naszego miasta, ma zostać wydana na to by posadzić winne latorośle na południowym cyplu Ostrowa Tumskiego. Czujemy się więc zobligowani, żeby krótko wyjaśnić dlaczego uważamy że jest to tak pozbawione logiki, że aż boli. Winnice Poznania to projekt bowiem nowatorski ale jego realizacja przesunięta powinna zostać o przynajmniej 2 lata.
Po pierwsze lokalizacja. Na Ostrowie Tumskim od czasów prehistorycznych znajdowała się tam osada, a potem miasto. Nie ma więc żadnych tradycji czy szczególnych warunków, które by sprawiały, że ten akurat teren nadaje się jakoś szczególnie pod hodowlę winogron. Poznańskie winnice znajdowały się zawsze na stokach cytadeli, która przez stulecia nazywana była z tego powody Wzgórzem Winiarskim i stąd nazwy takich obszarów miejskich jak Winogrady czy Winiary. Skoro już przed stuleciami poznaniacy wiedzieli, że to nie na cyplu tylko na wzgórzu winiarskim należy uprawiać winorośl, to obecnie tym bardziej nie należy ich sadzić w nadrzecznym centrum miasta obecnie.
Po drugie woda. O tragicznej jakości wody płynącej w Warcie czytamy co chwilę. Przed kilkoma tygodniami doszło do skażenia rzeki o skali katastrofy ekologicznej, która doprowadziła do padnięcia kilkunastu ton ryb na odcinku kilkudziesięciu kilometrów. Specjaliści szacują, że odbudowa populacji ryb potrwać może nawet kilkanaście lat. Prezydent Mariusz Wiśniewski zadeklarował ostatnio, że wraz z odpowiednimi służbami dokona inwentaryzacji legalnych i nielegalnych odpływów, którymi nie wiadomo kto, nie wiadomo co spuszcza do Warty. Wydaje się, że winorośla ciągnące korzeniami wodę z Warty, przy jej obecnym stanie zanieczyszczenia, owoce nie tylko nie będą słodkie, mogą być wręcz podtruwające, o ile w ogóle rośliny przeżyją „napicie” się wody z Warty.
Po trzecie gleba. Wiadomo, że winorośle potrzebują gleby o szczególnej jakości. Somelierzy na podstawie smaku wina są w stanie określić nie tylko to, w jakich beczkach i jak długo ono leżakowało, ale także w jakiej ziemi rosły krzewy winnej latorośli. W przypadku wina tłoczonego z winogron z Ostrowa Tumskiego żaden sommelier nie odważy się go zapewne nawet przełknąć. Korzyść może z tego być jedynie taka, że od sommelierów dowiemy się wreszcie tego, czego nie możemy dowiedzieć się od WIOŚ, czyli jakie metale ciężkie i substancje trujące są w naszej rzece. Przeżyją to zapewne sommelierzy bram kamienic ze Śródki lub Starego Rynku doświadczeni w konsumpcji napojów wyskokowych niewiadomego pochodzenia ale czy normalni poznaniacy to już wątpliwe.
Po czwarte tereny zalewowe. Dzisiaj poziom Warty jest bardzo niski i łatwo zapominamy o tym, że nie zawsze tak jest. Przypomnijmy sobie falę powodziową z 2010 roku, kiedy to Warta ledwie mieściła się w korycie i groziło nam zalanie miasta. Cały południowy cypel Ostrowa Tumskiego był wówczas przez wiele dni pod wodą. Za kilka lat sytuacja pewnie się powtórzy, bo tak jest z cyklami w przyrodzie, a o regulacji Warty nikt nawet nie myśli i wtedy całe „Winnice Poznania” spłyną z nurtem rzeki, a te które nie spłyną trzeba będzie usuwać, bo będzie to wielkie zwałowisko przegniłych, śmierdzących roślinek.
Po piąte koszty utrzymania. Zasadzenie sadzonek winorośli to dopiero początek całej akcji. Taka plantacja wymaga specjalistycznej wiedzy i specjalistycznych zabiegów. Prowadzenie winnicy to wiedza magiczna, przekazywana z pokolenia na pokolenie, należy wiedzieć jak o nią dbać, jak właściwie ją nawozić, uprawiać, przycinać i sprzątać. Wymaga to kompetencji znacznie wyższych niż kompetencje pracowników poznańskiej zieleni miejskiej. Koszty utrzymania tego pomysłu będą więc bardzo wysokie a skutek może okazać się nieadekwatny do poniesionych nakładów.
Po szóste – brak autorytetu. Pomysł stworzenia Winnic Poznania na południowym cyplu Ostrowa Tumskiego pojawił się po raz pierwszy już w 2014 roku, wówczas nie otrzymał finansowania z budżetu obywatelskiego. Idea ta jest bardzo nośna i dlatego dziwi nas, że nigdy nie pojawił się żaden człowiek mający pojęcie o prowadzeniu winnicy (na przykład Marek Kondrat) by poprzeć tak „wspaniałą inicjatywę”. A skoro ludzie, którzy mają o tym pojęcie, trzymają się jak najdalej i nie zabiegają by ich nazwisko było wiązane z tą szczytną inicjatywą, to dla nas wyraźny sygnał, że pomysł jest cokolwiek dziwny żeby nie powiedzieć fantazyjny i nikt z branży zasadniczo nie chce go wspierać chociażby mentalnie.
Po siódme własność terenu. Jednym z bardzo rygorystycznie wskazywanych warunków dopuszczenia projektu do realizacji w ramach PBO 2016, było przedstawienie zgody właściciela nieruchomości na realizację projektu. Bardzo nas ciekawi, kto wydał zgodę na realizację na południowym cyplu Ostrowa Tumskiego projektu „Winnice Poznania”. Wystarczy bowiem porównać wizualizacje Winnic Poznania i wizualizacjami planowanego mostu ze Starego Miasta do Malty, by stwierdzić, że oba te projekty realizowane mają być dokładnie na tym samym terenie i prawie w tym samym czasie. Oba te projekty wobec powyższego w zasadzie się wykluczają co budzi uzasadnione obawy czy projekty w ogóle zostaną zrealizowane.

Po ósme kładka. Przed kilkoma tygodniami wiceprezydent Poznania Maciej Wudarski przedstawił projekt zbudowania kładki pieszo-rowerowej (z elementów ze zdemontowanego stalowego mostu na Starołęce, co się chwali), która będzie prowadziła z Chwaliszewa na południowy cypel Ostrowa Tumskiego i z południowego cypla Ostrowa Tumskiego na Berdychowo. Prace planowane są na najbliższe dwa lata, a budowa stalowego mostu (nawet jeśli nazywa się go niewinnie kładką) wiąże się z ciężkimi pracami, które zryją całkowicie cypel i zniszczą wszystko z winoroślami włącznie. Podkreślić warto, że miejsce planowane pod plantację winorośli będzie „węzłem komunikacyjnym” dla tych dwóch przepraw przez Wartę. Tu będą podpory mostu. Tu będą zlokalizowane zejścia i zjazdy z niego. Mówiono także o przystani dla kajaków i plaży. Jak się te funkcje włoży, nie ma miejsca zasadniczo na jakiekolwiek winnice. Argumenty można by pewnie jeszcze mnożyć. Dziwi nas bardzo, że pomysł „Winnice Poznania” został w ogóle dopuszczony do głosowania w ramach tegorocznego budżetu obywatelskiego, bo jest on pozbawiony teraz sensu, nie ma żadnych praktycznych możliwości jego zrealizowania. Naszym zdaniem na pewno nie w tym roku, bowiem ogłoszony właśnie plan budowy kładki pieszo-rowerowej wyklucza taką możliwość ostatecznie i definitywnie. Fakt, że projekt budowy mostu ogłoszony został po ogłoszeniu wyników konkursu PBO 2016, daje miastu szansę honorowego wyjścia z tej sytuacji i przesunięcia tej inwestycji w czasie o co najmniej rok. Nie dajemy wiary docierającym do nas pogłoskom, że specjalnie opóźniano ogłoszenie komunikatu o budowie mostu, aby podpisać umowę o realizację PBO 2016, przelać 500.000 złotych na konto Fundacji „Winnice Poznania”, żeby organizatorzy wiosną posadzili sadzonki, które latem zostaną dokumentnie rozjechane przy budowie mostu. Organizatorzy pożalą się, że zniszczono ich pracę i inicjatywę społeczną, Miasto ich za to przeprosi i da kolejne 500.000 zł by sobie winoroślą posadzili w innym miejscu. Toć to historia niczym z artykułów Żytnickiego by była. Piszemy o tym, bo chodzi o nasze, poznaniaków pieniądze. I o mądre ich wydawanie. Nie na hurra ale rozsądne i celowe. Byliśmy pierwszym miastem w Polsce, które uruchomiło budżet obywatelski, za – tak bardzo krytykowanych przez społeczników i ruchy miejskie – rządów Ryszarda Grobelnego. Nie stać nas na to, że staniemy się pierwszym miastem, które się z takich prospołecznych rozwiązań wycofa i to za rządów lewicowego prezydenta Jacka Jaśkowiaka oraz wspierających go aktywistów ruchów miejskich. Poznań ma być miastem obywatelskiego sukcesu nie porażki. Wszyscy musimy o to zadbać. Zatem apelujemy do autorów projektu miejskiego Winnice Poznania o odstąpienie od tego projektu tylko na rok. Po przeprowadzeniu grubych robot ziemnych przy kładce będziemy pierwsi by wspierać tą inicjatywę. A już teraz musimy zadbać o wsparcie Urzędu Miasta i samego Prezydenta Jaśkowiaka by środki na ten projekt zostały przekazane poza konkursem. Informacja: Zły Lokator nie posiada poglądów politycznych. Zły Lokator stoi na straży świętego prawa własności. Zawsze.To nasza siła nie nasza słabość.
Uczciwi urzędnicy miejscy i mieszkańcy Poznania! Strona www.zlylokator.eu powstała właśnie dla Was! Informujcie anonimowo Złego Lokatora o patologii zżerającej nasz Poznań, o raku który toczy to miasto o łapówkach i nieprawidłowości wszelkiej maści. Dyskrecja gwarantowana. kontakt: zlylokator@gmail.com
|